wtorek, 19 marca 2024
0 C
Swarzędz

UMiG cenzuruje korespondencję?

Zobacz także

- Reklama -

Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej przewodniczący samorządowców zarzucił gospodarzom ratusza łamanie prawa w zakresie korespondencji i komunikacji. Powód? – Adresowane do mnie listy otrzymuję z urzędu rozpieczętowane i z podpisem – wyjaśniał szef radnych Marian Szkudlarek. Sam UMiG problemu nie widzi, tłumacząc, że takie zasady obowiązują w swarzędzkim ratuszu od lat.

Spore poruszenie podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej wywołała informacja ujawniona przez Mariana Szkudlarka, przewodniczącego Rady Miejskiej o tym, że kierowane do niego listy są otwierane. – Bardzo się zdziwiłem, kiedy przychodzące do UMiG pisma z Regionalnej Izby Obrachunkowej, z sądu, a adresowane do mnie, otrzymuję otwarte. Nigdzie pisma imienne nie są rozpieczętowywane, nigdzie się tego nie praktykuje. Zastanawiam się co z tą sprawą zrobić, bo to łamanie prawa – wyjaśniał szef radnych, powołując się na przepisy prawa kancelaryjnego, m.in. stosowne rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z 2011 r., a także jego interpretację opublikowaną w międzyczasie przez Wielkopolski Ośrodek Kształcenia i Studiów Samorządowych. Wynika z nich jednoznacznie, że pracownik kancelarii danego urzędu nie może otwierać przesyłek imiennych. Zmieńcie rozporządzenie, bo się ośmieszacie. Mamy wspólny punkt kancelaryjny, ale Rada Miejska nie jest organem gminy. Nikt nie upoważnił urzędników do otwierania adresowanej do radnych korespondencji – grzmiał szef radnych. A chodzi o obowiązujące w UMiG rozporządzenie burmistrza dotyczące obiegu dokumentów, które stanowi, że otwierać nie wolno tylko korespondencji z adnotacją „ściśle tajne”, bądź „do rąk własnych”, zatem nie dotyczy to listów imiennych. W efekcie każde takie pismo przechodzi przez ręce burmistrza zanim trafi do adresata. – Sprzyja to kuriozalnym sytuacjom, kiedy burmistrz czyta skargę mieszkańca na samego siebie zanim trafi ona do adresata – w tym wypadku przewodniczącego Rady Miejskiej – zaznaczył M. Szkudlarek. Zaskoczenia całą sprawą nie kryła jednak burmistrz Anna Tomicka: – Odebrało mi mowę. Mam wrażenie, że dopiero zaczął się pan zapoznawać z obowiązującymi w urzędzie zasadami. A są one jasne od 25 lat i obieg dokumentów w ratuszu zawsze wyglądał tak samo, a ja jako burmistrz muszę dbać o to, by odbywał się on w sposób odpowiedni. Tak było za kadencji poprzednich przewodniczących, tak jest i teraz. Szkoda, że o swoim życzeniu nie poinformował nas pan 3,5 roku temu, kiedy rozpoczynał pan pracę jako przewodniczący Rady – powiedziała szefowa magistratu. – Zostawmy to, co było kiedyś. Od 2011 r. obowiązują nowe zasady sformułowane w stosownym rozporządzeniu Prezesa Rady Ministrów – mówił szef radnych. Jak z kolei podczas swojego wystąpienia podkreślił sekretarz UMiG Robert Ostafiński – Bodler, trafiająca do urzędu korespondencja ma charakter urzędowy i jako taka jest traktowana: – Ma pan przewodniczący rację jeśli chodzi o korespondencję prywatną, która chroniona jest odrębnymi przepisami prawa. Nie dotyczą one jednak dokumentów urzędowych, nawet adresowanych imiennie. O tym, czy je otwierać decyduje burmistrz – wyjaśnił prawnik, zapowiadając wnikliwe przeanalizowanie sprawy. Samorządową piłeczkę dotyczącą obiegu dokumentów odbiła także radna Teresa Rucińska, atakując przewodniczącego Rady: – Czy otrzymując korespondencję urzędową zawsze i wszędzie dzieli się pan nią z radnymi? – dopytywała radna, wskazując że i wewnątrz Rady Miejskiej te sprawy nie zawsze przebiegają jak należy. Warto przy okazji przypomnieć, że nie tylko w naszej gminie zdarzają się nieporozumienia w zakresie korespondencji. Kilka lat temu burmistrz Pszowa (woj. śląskie) stanął przed sądem za otwieranie listów przewodniczącego tamtejszej Rady Miejskiej. Prokuratura zarzuciła mu naruszenie tajemnicy korespondencji. Sąd pierwszej instancji stwierdził, że burmistrz nie miał prawa otwierać listów adresowanych do szefa radnych i skazał go na grzywnę oraz obciążył kosztami postępowania. Jak informowały wówczas lokalne media, burmistrz odwołał się do sądu drugiej instancji, korzystając z pomocy specjalistów od prawa samorządowego. Odwołanie okazało się skuteczne, bo sąd uchylił pierwszy wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Gdyby nie to, uprawomocnienie się wyroku sądu pierwszej instancji oznaczałoby dla burmistrza koniec pełnienia funkcji i zakaz startu w kolejnych wyborach.

mn

- Reklama -
- Reklama -